Ku pamięci miłości, które straciliśmy
- Angelika Joanna Wiercioch
- 15 maj 2020
- 4 minut(y) czytania
Drogi Pamiętniku
Dzisiaj mijają dwa lata odkąd straciłam Roberta. Dwa lata odkąd żyję samotnie pochłonięta wyłącznie pracą i wspomnieniami z nim związanymi. Nigdy nie sądziłam, że poradzę sobie z tą samotnością, jaka wiąże się z jego brakiem, podobnie jak nie sądziłam, że wspomnienia o wspólnych chwilach, zamiast bólu, zaczną przynosić radość. Jest godzina 22:00. Ta sama godzina, w której tego dnia dwa lata temu spotkaliśmy się i karmiliśmy wspólnym oddechem. Biorę do ust kolejną dzisiaj porcję szampana. Zamykam oczy i połykając trunek przypominam sobie tamten wieczór. Wtedy to on poił mnie szampanem prosto ze swoich ust. Pamiętam dokładnie jego błysk w oczach, każde czułe słowo i uśmiech na twarzy, gdy brał odrobinę trunku do swoich ust po czym przelewał do moich. Nadal czuje te krople, które spływały po moich wargach, a które oboje staraliśmy się uchwycić językiem, by nie stracić ani odrobiny tej słodyczy i szaleństwa. Nie ma go, ale czuję jego obecność. W głowie jeszcze mam jego zapach i pamięć o dotyku, którym czule mnie wówczas obdarzał. Czuję na sobie jego wzrok, którym karmił mnie wtedy z pasją jakiej nigdy dotąd nie znałam. Staram się odtworzyć ruchy jego dłoni wplątując swoje dłonie we włosy i przesuwam je od czubka głowy aż po szyję. Bardzo go pragnę. Chciałabym aby chociaż przez chwilę był znowu obok i ogrzewał ciepłem swojego ciała. Łzy cisną mi się do oczu podobnie jak wtedy, tylko wówczas płakałam ze szczęścia a on czule pieścił palcem moje usta, podczas gdy swoimi wargami dotykał moich oczu. Nawet nie zliczę ile razy powtórzył wówczas „jesteś piękna i tylko moja”. Przygryzam zębami swoją wargę na samą myśl o tym, że jest tu teraz przy mnie bez względu na to, że jedynie w postaci wspomnienia. Dotykam z czułością swojej szyi i okolice uszu, które uwielbiał pieścić i na których czułam jego oddech gdy mówił i uśmiechał się do mnie nie mogąc rozpiąć mojego stanika. Zawsze miał z tym problem, gdyż tak bardzo uwielbiał moje ciało, że wszystko robił za szybko. Nadal czuję jego pocałunki i język którymi smakował moją skórę od samych ust aż po szczyty brodawek.
CZĘŚĆ II
Czuję jak przez moje ciało przechodzi dreszcz, pozostawiający na niej gęsią skórkę, taką samą jak wtedy, gdy zostawiał na niej cień wydychanego z ust powietrza. Bawiło go to wtedy, gdyż nie wierzył, że potrafi tak bardzo na mnie działać. Nigdy w to nie wierzył, a ja zawsze byłam mokra, gdy tylko o nim pomyślałam. Może to jego czułość, albo samo spojrzenie tak na mnie działało. Nie wiem, ale wiem, że nawet teraz płonę, gdy o nim myślę. Dotykam swoich piersi, ściskając je w taki sam sposób w jaki on to robił i szepce jego imię. Zawsze powtarzałam, że on potrafi pieścić je najlepiej, gdyż nigdy nie krępował się robić tego po swojemu. Dzięki temu nauczył mnie przeżywać wszystko inaczej, nawet te uczucie, gdy przygryzał moje brodawki i ściskał opuszkami palców tak mocno, że gotowa byłam krzyczeć z rozkoszy. Odchylam swoją głowę do tyłu kierując dłonie coraz niżej, składając hołd jego pocałunkom składanym na moim brzuchu. Pamiętam dokładnie jak jego szorstki, ciepły język wędrował od mojego pępka, do wzgórka rozkoszy. Kładł wówczas moje dłonie na swoich włosach i pragnął bym nim kierowała. Uwielbiał mnie tam pieścić i za każdym razem, gdy to robił, odkrywał nowe źródła rozkoszy. Sięgam po lód który został w kieliszku po szampanie i przykładam go w swoje najczulsze miejsca. On robił to samo dwa lata temu. Mieszał ciepło swoich ust i języka z zimnym lodem trzymanym w zębach i sprawiał, że się rozpływałam wraz z każdym jego ruchem. Wzdycham i czuję się tak jakbym znowu była w jego ramionach. Po kilku minutach intensywnych pieszczot, wkładam tak samo jak wtedy on, niewielką część lodu jaka została mi w palcach do ust. Chciałabym aby widział teraz, jak ten lód topi się do końca na moich wargach. Nie przestaje się pieścić. Moje palce podobnie jak wówczas jego wchodzą w moją ciasną dziurkę, pobudzając moje kolejne zmysły. Po raz kolejny wypowiadam jego imię. Próbuje naśladować ruchy, którymi wówczas zbliżał mnie do ekstazy. Mój oddech przyspiesza i synchronizuje się z biciem serca. Pragnę poczuć go w sobie chociaż przez kilka sekund i znowu zatopić w jego skórze swoje paznokcie. Poruszam dłonią coraz szybciej, przywołując kolejne wspomnienia z tamtej nocy, gdy jego czułość mieszała się z siłą, jaką poruszał swoim ciałem, dopasowując się do mojego. Pamiętam jak bardzo chciałam by robił to jeszcze mocniej i szybciej, gdyż uwielbiałam tracić przy nim istotę swojego bycia. W jego dłoniach wraz z pasmami moich włosów, była cała moja kobieca natura, cała moja delikatność i cała żądza posiadania go wyłącznie dla siebie. W jednym uścisku dłoni złożonym na mojej szyi były wszystkie moje najbrudniejsze myśli i pragnienia, które wyznawałam tylko jemu. Wkładam swoje palce jeszcze głębiej, szukając punktu, który on odnalazł tamtej nocy i pieszczę go z coraz większą dokładnością. Mój oddech jest coraz głośniejszy i coraz głębszy. Czuję jak powoli odpływam, rozsypując się ponownie na wszystkie części, które pragnę oddać tylko jemu. Przechodzę w wymiar innej rzeczywistości, gdzie czuję go wyraźniej niż do tej pory i oddaję każdą sekundę tego doznania jego pamięci. Wiem, że jest niepowtarzalny, tak samo jak ten orgazm, który dzięki niemu jest wyjątkowy i głębszy niż wszystkie inne którymi karmię swoje ciało w chwilach samotności. Uświadamiam sobie, że nawet gdy go nie ma obok mnie, to dzięki temu czym mnie obdarował, pamięć o jego obecności będzie towarzyszyć mi już na zawsze. Kocham na wieki.

コメント